Cholera, chciałam tego.
Poczułam przyjemne ciepło wraz ze złączeniem naszych ust. Nie ważne było kto wykonał pierwszy ruch, czy ktoś nas widział, czy byliśmy sami. Zapomniałam nawet gdzie się znajdowaliśmy, ponieważ to wszystko nie miało wtedy znaczenia. Nic nie było w stanie zniszczyć tego cudownego uczucia, które przechodziło przez mój organizm i odnalazło w nim miejsce, dlatego pragnęłam by zostało w nim już ma zawsze. Brak wcześniejszej bliskości spowodował chęć bycia jeszcze bliżej. Z początku niewinny pocałunek przerodził się w zachłanne poznawanie siebie nawzajem. Nie zamierzałam się nawet kontrolować, zupełnie tak, jakby serce wyprzedziło rozum i to ono przejęło kontrolę nad całą moją osobą, co nawet mnie nie zmartwiło. Chciałam tego. Chciałam, aby patrzył tylko na mnie, aby mnie dotykał, całował... Tylko jeden pocałunek, a zupełnie taki, jakby składał obietnicę. Był niczym magia - nierealny i bajeczny, a tak bardzo przyciągał. Zwracał uwagę tylko na siebie i przyjemność jakiej dzięki niemu się oddajesz. Zayn... perfekcyjny w każdym calu, łamiący zasadę, iż ideały nie istnieją, to właśnie dzięki niemu doświadczyłam tego cudownego uczucia.
Obudziłam się z uśmiechem na twarzy, po chwili zdając sobie sprawę, że powinnam być przerażona. To tylko sen. Nigdy nawet nie przypuszczałam, że mogłabym śnić o Zaynie w taki sposób. To tylko sen, a w nich nigdy nie myśli się racjonalnie, wszystko dzieje się pod wpływem chwili, dlatego wiedziałam, że ów sytuacja nie mogłaby mieć miejsca. To-tylko-sen. A szkoda. Nie! Chwila, wcale nie szkoda. Byliśmy przyjaciółmi, a przyjaciele nie robią takich rzeczy. Chociaż tak właściwie nigdy nie zdarzyło mi się obudzić z tak przyjemnym uczuciem w okolicach podbrzusza, w dodatku miałam wrażenie, że wciąż czułam jego usta na moich. Piekły mnie i wszystko wskazywało na to, że pragnęły więcej. Przykro mi usteczka, tak dobrze nie będzie - pomyślałam.
Zmieniając temat: jak to się stało, że usnęłam? Nawet nie pamiętam po co wchodziłam do pokoju. Jednego byłam pewna - chciałam się dowiedzieć która godzina, dlatego rozejrzałam się po nowocześnie urządzonym, hotelowym pomieszczeniu i zauważyłam telefon na szafce nocnej. Sięgnęłam po niego i odblokowałam ekran, na którym ukazały się cyfry wskazujące na godzinę 17:16. Miałam 44 minuty.
Jeden głupi sen niczego nie zmienia w znajomości, jednak po tej drzemce nie byłam pewna czy powinnam pójść na tą ra... spotkanie. Nie czułam się zbyt pewnie, ponieważ to głupie, kiedy dziewczyna podczas snu całowała się z najlepszym przyjacielem. A najdziwniejsze w tym wszystkim było to, że tej dziewczynie się to nawet podobało.
Po długiej bitwie z myślami, w końcu zdecydowałam, że spotkam się z Malikiem i długo zastanawiałam się co założyć. W tamtym momencie przypomniałam sobie moje pierwsze spotkanie z Zaynem, i to, jak długo nie miałam pojęcia w co się ubrać, ponieważ nie wiedziałam gdzie mnie zabiera. Wtedy było podobnie. Chłopak powiedział, że może pójdziemy do restauracji, więc nie mogłam ubrać się w zwyczajne, codzienne ciuchy. W końcu się zdecydowałam i weszłam do łazienki. Nie miałam pojęcia czy dobrze wybrałam, ale w tamtym momencie na nic lepszego nie wpadłam. Poza tym całej szafy ze sobą nie przywiozłam, więc wielkiego wyboru nie miałam. Szybko załatwiłam sprawy fizjologiczne i założyłam czarną sukienkę z szerokimi ramiączkami, ozdabianą w okolicach dekoltu. Do tego dobrałam czarne buty, na niezbyt wysokim, szerokim obcasie, aby wygodniej mi było chodzić oraz srebrną bransoletkę. Nie do końca to pasowało, ale musiałam się zadowolić tym co miałam. Nie chciałam się przesadnie malować, Zayn nie lubił mocnego makijażu - nie to, że się dla niego stroiłam - ja także go nie lubiłam, więc pomalowałam rzęsy tuszem i zrobiłam cienkie kreski eyelinerem. Kiedy chciałam posmarować usta pomadką ochronną poczułam na nich ciepło i miałam wrażenie jakby ktoś składał tam pocałunek, o ile w ogóle pamiętałam jak to jest się całować. To naprawdę przyjemne uczucie, dlatego nie chciałam go niszczyć żadnymi dodatkami. Sen był niewłaściwy, ale czułam się po nim inaczej. Był tak strasznie realistyczny, że to aż przerażające. Być może to przez to, że dawno z nikim nie byłam i na co dzień nie przeżywałam takich doświadczeń. Głupio się do tego przyznawać, jednak prawda była taka, że chętnie powtórzyłabym ten sen. Albo nawet spróbowała w rzeczywistości... Nie! Stop, Vicki. Ogarnij się! Ugh to okropne! Próbowałam odgonić myśli od tego tematu, ale byłam strasznie ciekawa tego, jak wygląda pocałunek z Zaynem. Przez sen poczułam lekką pustkę, niedosyt. Tak, jakbym chciała jeszcze więcej i nie ważne jak bardzo się przed tym broniłam, prawda była silniejsza... Właśnie tego wniosku się obawiałam: że będę chciała, aby ten sen się sprawdził. Być obok niego, czuć jego dotyk. To tak dziwne i niedorzeczne, że aż śmieszne. Już chyba nie potrafiłabym spojrzeć na to wszystko tak jak przedtem. Nie mogłabym robić z Zayna przyjaciela, w rzeczywistości chcąc czegoś więcej. Chcesz go - powiedział głos w mojej głowie. Nie! Wcale nie chciałam. Miałam durne myśli, ale to niczego nie zmieniało. Wszystko było tak jak przedtem. Chcesz go. Pff, mózgu opanuj natłok myśli. Chcesz go. Wcale nie! Chcesz go. Dość! Chcesz. Go. Chcę?
Wiem jak to wyglądało. Banalnie i głupio, jakaś dziewczyna tak nagle, ni stąd, ni zowąd oczekiwała wiele od chłopaka, ale ja już się pogubiłam. Sama nie wiedziałam czego chciałam, przecież nie można od tak sobie poczuć coś do chłopaka. Mimo tego mętliku, nic i tak nie miało znaczenia, Zayn był przekonany o naszej przyjaźni i tego nie mogłam zmienić. I bardzo dobrze.
Kilka minut później rozległo się pukanie do drzwi. Myśląc że to Zayn, pędem ruszyłam w ich stronę. Kiedy je otworzyłam, okazało się jednak, że to nie on.
- Obsługa! Ktoś zamawiał kosz owoców i słodyczy? – odezwał się średniego wzrostu blondyn, najprawdopodobniej pracownik hotelu.
- N – kiedy już miałam odpowiedzieć, trzeci głos zza pleców mi przerwał.
- Tak, dziękuję – powiedziała Ali odbierając kosz od mężczyzny, po chwili zamykając drzwi.
- Po co to zamawiałaś? – zmarszczyłam czoło jednocześnie patrząc na nią jakby popełniła jakąś ciężką zbrodnię.
- O co ci chodzi? Ty gdzieś wychodzisz, nawet prawdopodobnie z kimś – posłała mi porozumiewawcze spojrzenie, po czym zlustrowała mnie wzrokiem - a ja nie mogę pojeść czekolady, w czasie kiedy będę się nudziła, będąc sama, zamknięta w pokoju hotelowym?
- Nie możemy tak po prostu wykorzystywać chłopaków, przecież to wszystko idzie na ich koszt! – zignorowałam jej pytanie i wyjaśniłam.
- Och, Vicki przestań. Mówisz jakbym to ja wpadła na pomysł o wyjeździe za ich kasę – pokręciła głową, jakby nie rozumiała o co ta cała afera.
- A ty mówisz, jakby to był mój pomysł.
- A nie był? – odstawiła koszyk na stolik, stojący obok niej i położyła ręce na biodrach.
- Nie – przeciągnęłam ostatnią literę. - To Zayn zaproponował, przecież doskonale o tym wiesz.
- No i sama widzisz! Skoro on sam tego chciał, to znaczy, że nie ma nic przeciwko.
- Myślisz, że mi taki układ pasuje? Poza tym, to że chciał zapłacić za nasz wyjazd, nie znaczy, że będzie teraz opłacał twoje wszystkie zachcianki – zbulwersowałam się jeszcze bardziej.
Czy ta dziewczyna naprawdę nie mogła pojąć tego wszystkiego? Chyba dorosłej kobiecie nie tak trudno jest to wszystko zrozumieć.
Kiedy nastała chwilowa cisza, usłyszałam dźwięk przychodzącego smsa. Spojrzałam szybko na zniecierpliwioną Ali, która pewnie domyśliła się od kogo jest ta wiadomość i jak się okazało, była ona od Zayna. Nawet nie zauważyłam, że się spóźnia, dlatego szybko odczytałam tekst.
Przed hotelem jest mnóstwo fanek, dlatego lepiej wyjść tylnym wyjściem. Nie mamy gwarancji, że tam też ich nie będzie, ale zrobimy tak: wyjdziesz tym wyjściem z tyłu budynku, tam będzie czekał podstawiony samochód. Wejdziesz do niego i kierowca zawiezie cię w odpowiednie miejsce. Ja już tam będę czekał, bo nie mogą domyślić się, że będziemy razem, snuliby podejrzenia. Postaraj się nie dawać im do tego powodów. Do zobaczenia x
Że też nie mógł mi tego wcześniej powiedzieć. Ta wiadomość brzmiała jakby była jakąś gównianą wskazówką w zasranej grze. Nie rozumiałam po co się tak ukrywać, po co knuć i udawać. Byłam pewna, że nigdy nie zrozumiem show biznesu.
- Co, pan idealny odwołał randkę? – zadrwiła Alice, widząc moją zniesmaczoną minę. - Powinnaś korzystać z tego co teraz masz, bo nie wiadomo ile ta wasza przyjaźń jeszcze potrwa. Ale radzę ci nie liczyć na zbyt długo – uśmiechnęła się fałszywie, znikając za rogiem pokoju.
W tamtym momencie byłam już oficjalnie wkurzona. Ta dziewczyna miała huśtawki nastrojów i chętnie zapytałabym czy nie jest przypadkiem w ciąży, ale bałam się, że powyrywa mi rzęsy, poza tym, gdyby to była prawda, to najpewniej byłabym pierwszą osobą oprócz niej, która by o tym wiedziała, więc to odpadało. Za Chiny Ludowe nie miałam pojęcia co siedziało w jej głowie. Wychodząc trzasnęłam drzwiami tak głośno jak tylko potrafiłam i nawet nie pofatygowałam się, żeby je zabezpieczyć. Skierowałam się do tylnego wyjścia, pod którym faktycznie czekało kilka fanek i czarny, załatwiony przez Malika samochód. Całą drogę spędziłam w ciszy, nawet nie miałam pojęcia o czym mogłabym rozmawiać z kierowcą. Byłam ogromnie zdziwiona, kiedy auto zatrzymało się w ciemnej, bocznej uliczce, w której nie było ani jednej żywej duszy. No dobra, może znalazłby się tam jakiś kot grzebiący w śmietniku, ale oprócz tego nikt. Ulica wydawała się długa, ale wąska. Kiedy mężczyzna siedzący za kierownicą oznajmił, iż jesteśmy na miejscu, ogarnęło mnie przerażenie. Nie miałam pojęcia czy kierowca rzeczywiście był kierowcą Zayna, czy może jakimś zabójcą. W takim przypadku nikt nie mógłby mnie uratować, a ja sama nie wiedziałabym gdzie uciec, gdyż nie znałam tego miasta. Istniała też możliwość, że Malik chciał mi zrobić po prostu żart, który na pewno nie był śmieszny. Moja wyobraźnia zaczęła działać.
- A-ale tutaj? – zapytałam mężczyznę przełykając ślinę i jeszcze raz się rozglądając.
- Niech się panienka nie boi – ton jego głosu wydawał się miły, dlatego trochę się uspokoiłam - tam stoi pan Malik – wskazał palcem miejsce przed nim, a ja podążając za nim wzrokiem zauważyłam Zayna ubranego w niebieską koszulkę, czarne Nike oraz szare spodnie i koszulę w tym samym kolorze, z papierosem między wargami, opierającego się nonszalancko o ścianę z czerwonej cegły. Nie miałam pojęcia czy nas widział, czy może nie, ale pospiesznie sięgnęłam po torebkę leżącą obok mnie i otworzyłam drzwi samochodu.
- Dziękuję – uśmiechnęłam się do kierowcy, co szybko odwzajemnił i wyszłam z auta, zamykając drzwi. W tamtym momencie Zayn spojrzał w moją stronę, a pojazd odjechał. Szłam z uśmiechem na twarzy w stronę chłopaka, którzy rzucił niedopałek papierosa na ziemię i przydeptał go butem.
- No, no, bardzo romantycznie – zaśmiałam się stojąc już obok chłopaka.
- Na romantyczną część to ty musisz trochę poczekać – uśmiechnął się pięknie patrząc w moje oczy.
- A myślałam, że zostaniemy tutaj – rozejrzałam się z zawiedzeniem.
- Nie martw się, są lepsze widoki – powiedział i ręką zmusił mnie do popatrzenia na siebie.
- Na przykład jakie? Masz na myśli ciebie? – spytałam z rozbawieniem.
- Dziwię się, że wpadłaś na to dopiero teraz. – odparł ruszając z miejsca i obejmując mnie ramieniem, tym samym proponując pójście w inne miejsce.
Zauważając niezbyt wysoki murek przy jednej ze ścian uderzyłam Zayna zabawnie w ramię i wskoczyłam na ściankę.
- Żartowałem – usłyszałam krzyk w momencie, w którym próbowałam złapać równowagę. Wcale nie było łatwo, gdyż murek był tuż przy ścianie budynku i jednym ramieniem ocierałam się o nią, dlatego było większe ryzyko o to, że mogłam spaść. To po czym stąpałam nie było zbyt szerokie, dlatego musiałam stawiać powoli stopę przed stopą. Już po chwili Zayn szedł obok mnie i wyciągał rękę, w razie jakbym się zachwiała.
- Znudziły ci się zęby, że chciałabyś je wybić?
- Oczywiście, że nie. Przecież nie pozwoliłbyś mi spać – uśmiechnęłam się szczerze i na chwilę spojrzałam na chłopaka. Uważnie obserwował każdy mój ruch i zauważając, że zwolniłam tempo także spojrzał na moją twarz. Byłam tak skupiona na jego oczach i ich blasku, że nie zauważyłam kiedy stopa mi się obsunęła i niebezpiecznie się zachwiałam. Już po chwili poczułam większy podmuch wiatru, który utworzył się dzięki mojemu spadającemu ciału. W odpowiedniej chwili wpadłam w otwarte ramiona Zayna, który szybko zainterweniował.
Jeszcze nigdy wcześniej nie patrzyliśmy sobie w oczy, będąc tak blisko. Miliony razy zatapiałam się w jego spojrzeniu, ale nigdy z takiej odległości. To wszystko przez oczy chłopaka, które aż się proszą o zatonięcie w nich.Nie wiedziałam co powinnam zrobić w takiej sytuacji, ale jego tęczówki były jak magnez, miały ogromną siłę przyciągania. Kiedy jest się w tak bliskiej odległości z nimi, chce się być jeszcze bliżej. Być może powinnam była przerwać tą scenę, jednak gdyby Malikowi ona nie odpowiadała, sam by ją skończył. Po pewnym czasie ujrzałam jak jego spojrzenie odrywało się od moich oczu i schodziło w dół mojej twarzy aż do ust, i po chwili znów przeszło na oczy. Zrobiłam to samo, z tą różnicą, że ja patrzyłam w jego usta dłużej i widząc jak Zayn specjalnie je zwilża językiem, stwierdziłam że zbyt długo. To był idealny moment do tego, żeby sprawdzić czy mój sen był bardzo realistyczny. Będąc tak blisko chłopaka, który nie dość, że działa na ciebie, to ty na niego także, zapominasz praktycznie o wszystkim. Nic nie staje się tak ważne jak skupienie tylko na tym momencie. Kiedy Malik patrzył na moje usta, a po chwili na oczy, to wyglądało tak, jakby prosił mnie o pozwolenie. Bez zbędnych słów, ruchów, wystarczały tylko spojrzenia. Nie panując nad niczym zaczęłam bardzo wolno przybliżać swoją twarz do twarzy Zayna. Zauważyłam, że on także to robił i w duchu skakałam z radości. Cholera, chciałam tego. Po chwili jednak wszystko prysło wraz z odsunięciem się Zayna i jego rozbawionym wyrazem twarzy. Żartował sobie ze mnie? Nie wiedziałam jak to możliwe, że wciąż wychodziliśmy z takich sytuacji bez szwanku. Jak to się w ogóle stało, że wcześniej nie mieliśmy takich epizodów? Być może okoliczności potrafią zmieniać sytuacje, mam na myśli sen.
Malik był osobą, która nie zwracała uwagi na drobne szczegóły i zapominała o nich już po kilku minutach. Ja w przeciwieństwie do niego przejmowałam się wszystkim i na przykład o takich momentach nie zapominałam szybko. On pewnie już nie pamiętał o sytuacjach, w których nasze spojrzenia się spotykały, a ja mogłabym opowiedzieć o wszystkich. Jakby o tym dogłębniej pomyśleć to nasza przyjaźń była dziwna. Czasami jakby: bądźcie-przyjaciółmi-patrzcie-na-siebie-jak-para.
Głupio się czułam po tym zdarzeniu. Powinnam była przerwać tamten moment i wszystko byłoby dobrze, a tak czułam się zawstydzona i na pewno moja twarz ozdobiona była w szkarłatny rumieniec. Kiedy ruszyliśmy z miejsca, ja utrzymywałam odpowiednią odległość, byłam wystarczająco zażenowana. Idiota.
Zayn zauważył to jak się zachowywałam dlatego podszedł bliżej mnie i objął mnie ramieniem.
- Aż tak bardzo tego chciałaś? – szepnął mi do ucha, a ja złożyłam ręce na klatce piersiowej. Byłam pewna, że ten kretyn był rozbawiony całą tą sytuacją. - Nie gniewaj się, to nie był najlepszy moment.
Powiedział to tak, jakby mówił, że w innej sytuacji by to zrobił. Nie chciałam pokazać, że mi zależało, dlatego po jego wypowiedzi nie zmieniłam swojej postawy ani mimiki.
- I tak wiem, że się nie gniewasz i zastanawiasz się dokąd idziemy, a nawet jeśli jesteś zła, to szybko ci minie, kiedy zobaczysz gdzie cię zabieram.
Uniosłam brew, wiedząc, że i tak Zayn nie może tego zobaczyć. Chwilę później chłopak się zatrzymał, dlatego zrobiłam to samo. Staliśmy przed jakimiś schodami, prawdopodobnie bezpieczeństwa. Patrząc w górę dopiero wtedy zrozumiałam przy jakim budynku stoimy. Był bardzo wysoki, dlatego także schody były długie i miały kształt jakby bocznego zygzaka, o ile wiecie o co mi chodzi. W każdym razie wyobraźcie sobie schody bezpieczeństwa w ciemnej uliczce, właśnie tak to wyglądało.
Zayn wszedł na kilka pierwszych stopni, a ja się zdziwiłam, kiedy zaczął wchodzić jeszcze wyżej.
- Zayn, co ty wyprawiasz?
Nawet gdybym była zła, to miało mi minąć po zobaczeniu gdzie idziemy, a nie sądzę, że wspinaczka po schodach poprawia humor komukolwiek.
- Złapiesz mnie tak jak ja ciebie? – zażartował, kompletnie olewając moje pytanie.
- Nie? – spytałam retorycznie. - Po co tam włazisz?
- Ja nie włażę. Wchodzimy razem – na chwilę odwrócił się z uśmiechem przyklejonym do twarzy.
- Co?! – krzyknęłam zrozpaczona. - Masz pojęcie ile tu tego jest? – wskazałam na schody, czego chłopak nie widział, ale zrozumiał o co chodziło.
- Dokładnie nie liczyłem, bo nie miałem czasu, ale... nie marudź i wchodź. Obiecuję, że to będzie tego warte – zatrzymał się czekając, aż do niego dołączę.
Westchnęłam i rozpoczęłam wspinaczkę po długich schodach. Fakt, fajne to nie było, ale naprawdę było warto. Po wejściu na górę oprócz słońca, które już prawie zdążyło się schować za horyzontem, zauważyłam także rozłożony na środku koc, a na nim świeczki, wino i wszelkiego rodzaju smakołyki. Wszystko wyglądało pięknie i byłam pewna, że widok z wieżowca Nowego Jorku zapamiętam do końca życia.
- Pamiętasz nasze pierwsze spotkanie? – usłyszałam tuż przy moim uchu cudowny, uwodzicielski, powalający na kolana głos Zayn, czułam jego oddech na swoim karku.
Oczywiście, że pamiętałam, wtedy też było coś w rodzaju pikniku. Już wiedziałam, że tamten wieczór zapowiadał się cudownie.
~*~
Jestem z powrotem! Wiem, że bardzo długo nie było rozdziału, ale mnie przez ponad 5 tygodni w domu nie było, więc nie miałam jak dodawać. Poza tym mam nadzieję, że odpoczęliście i nie martwiliście się jakimś blogiem. :D Jak Wam mijają wakacje kochani?
CZYTASZ-SKOMENTUJ
Do następnego! ♥
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz