Dziękuję za każde wyświetlenie, każdy komentarz. To wszystko ma dla mnie ogromne znaczenie. Kocham Cię ♥
sobota, 20 kwietnia 2013
Rozdział Ósmy
Nienawiść ze strony zupełnie obcych mi osób i tęsknota niszczyły mnie od środka. Mnie już nie było...
Tydzień i jeden dzień.
Dokładnie tyle minęło od mojej ostatniej rozmowy z Malikiem.
Już osiem dni byłam obrażana przez ludzi, których nawet nigdy nie spotkałam.
Tyle czasu zmarnowanego na bezsensowne płakanie w poduszkę.
Rozpacz. Smutek. Złość. Rozczarowanie. Tęsknota.
Czułam się okropnie i mimo upływającego czasu nic się nie poprawiało. Wszystko działo się powoli, o wiele za wolno. Wolałam, żeby czas leciał nieubłaganie, żebym nie musiała wiedzieć czy jest wtorek, czy sobota. Dla mnie i tak nie miało to żadnego znaczenia. Każdy dzień wyglądał tak samo. Nie obchodziło mnie nawet to, jaka była pogoda za oknem. Nie interesowało mnie czy świeciło słońce, czy była burza, a nawet czy padał śnieg. Było mi to bez różnicy, bo i tak każdy dzień wyglądał tak samo. Rolety zasłaniały okna, tylko od czasu do czasu Alice, albo mama je odsłaniały, co i tak kończyło się na moim. To jak się czułam było nie do opisania. Nie byłam już tą samą osobą. Nienawiść ze strony zupełnie obcych mi osób i tęsknota niszczyły mnie od środka. Mnie już nie było...
Bywają momenty, w których przestajemy być normalnymi ludźmi, jesteśmy ich wrakami. Z jakiegoś powodu tracimy sens życia i po prostu nas nie ma. Nasza dusza się ulatnia, przez co nawet nie myślimy racjonalnie. W tłumie stworzonym przez problemy gubimy się i nie potrafimy już odnaleźć. To nas wykańcza.
Wielokrotnie zastanawiałam się nad sensem życia. Dochodziłam do wniosku, że tego sensu jednak już nie było. Zniknął razem z moimi przyjaciółmi i duszą. Były momenty, w których wydawało mi się, że najlepszym rozwiązaniem była śmierć...
Jeśli ktoś umrze, nie da się go przywrócić do świata żywych. Podobnie jest z zagubionym sensem życia, trudno jest go odnaleźć.
...Wtedy pojawiała się moja mama razem z Alice. Przypominały mi moje słowa sprzed kilku miesięcy. Obiecałam sobie wtedy, że nigdy nie popełnię samobójstwa, nawet gdybym nie miała dla kogo żyć. Wiedziałam, że lepiej jest pokazać swoją siłę, niż bezsilność. Życie zawsze było dla mnie zbyt cenne, aby tak po prostu je sobie odebrać, dlatego samobójstwo było dla mnie kompletnie bez sensu. Poza tym miałam dla kogo żyć, miałam marzenia i prawie o tym zapomniałam. Ali i moja mama na szczęście dodawały mi trochę siły i dzięki nim jeszcze żyłam.
Warto doceniać nasze życie, jest ono darem od Boga i to, że jest źle wcale nie oznacza, że tak będzie zawsze. Samobójstwo to nie jest rozwiązanie, cięcie się też nie jest odpowiednie. Co to da? Jeszcze więcej bólu. Lepiej popłakać w poduszkę i przeczekać. Kiedy już odpoczniemy i choć trochę sił nam przybędzie walczmy. Walczmy do końca!
[do czytelnika!]
Obiecaj sobie, że nie okażesz słabości przez samobójstwo! Teraz, przy rodzeństwu, przy mamie, tacie, babci, dziadku, cioci, wujku. Obiecaj, że będziesz silny. A kiedy zwątpisz - przypomnij sobie ten moment. Obiecasz?
„Skoro nie można się cofnąć, trzeba znaleźć najlepszy sposób, by pójść naprzód.” [~P.Coelho]
Wstałam z łóżka i skierowałam się do łazienki w celu ogarnięcia się. Przecież nie mogłam całe życie rozpaczać, że kilka milionów ludzi mnie nienawidzi. Rozumiałam ich, byli zazdrośni o idola, chociaż w sumie oprócz tweeta Perrie nie mieli do tego powodów. Między mną, a Zaynem do niczego nie doszło. Niestety. A może jednak dobrze, że tak się stało. Z pewnością byłoby wtedy jeszcze gorzej. Nie miałam żalu do fanów Zayna, bardziej do niego samego. Nie odezwał się do mnie, nie był przy mnie wtedy kiedy go potrzebowałam. Myślałam, że mogę na niego liczyć, ale najwyraźniej się myliłam...
Siedziałam na kanapie tępo wpatrując się w wyłączony telewizor. Skoro wszystko się skończyło, pasowałoby się jakoś normalnie pożegnać. Wiedziałam, że Zayn ode mnie nie odbierze, więc zadzwoniłam do Liama, wcześniej sprawdzając na koncie 1DUpdates czy są dzisiaj bardzo zajęci. Świetnie! Doszło do tego, żebym o własnych przyjaciołach dowiadywała się z internetu.
-Victoria? - Usłyszałam lekko zdziwiony głos Payne'a.
-Cześć Li. Zdzwonię, żeby zapytać co u was. Dawno nie gadaliśmy i zastanawiam się czy wszystko w porządku. - Nie wiedziałam co miałam powiedzieć, język mi się plątał.
-Tak, u nas okej, a u ciebie? Wiesz... wiem co się działo na twitterze... - Mówił zmieszany.
-U mnie też dobrze. Dzięki, że pytasz. - Co innego miałam powiedzieć?
-Vicki, słuchaj... Przepraszam, że nie byliśmy wtedy przy tobie. Brakowało nam czasu żeby do ciebie przyjechać, a menadżer...
-Spokojnie Liam. - Przerwałam mu. -Nie musisz się tłumaczyć, rozumiem.
-Jesteś pewna, że wszystko dobrze? - Zapytał z troską.
W moich oczach zaczęły gromadzić się łzy. Zawsze kiedy ktoś upewniał się czy wszystko u mnie w porządku, a ja udawałam, że tak, moje oczy automatycznie produkowały łzy. Nie umiałam tego kontrolować, choć tak bardzo bym chciała. Pociągnęłam nosem i po chwili ciszy odparłam:
-Tak Liam. Już jest okej, daję radę. Powiedz mi... Ymm... Co z Zaynem?
-Nic. Wszystko u niego dobrze. - Liam wydawał się być zdziwiony moim pytaniem. -Przekazać mu coś?
-Nie! Nie musisz. - Opowiedziałam podniesionym głosem. -To znaczy...
Wzięłam głęboki wdech. To co chciałam powiedzieć nie było łatwe.
-Jeśli możesz to przekaż mu, że już nie będę marnowała jego czasu, nie będę dzwoniła, pisała, ani nic z tych rzeczy. Powiedz mu jeszcze, że go za wszystko przepraszam i żałuję, że to się tak skończyło, ale już w niczym mu nie przeszkodzę. - Powiedziałam na jednym wydechu i zamilkłam.
-Victoria? Może ja ci go dam do telefonu? - Odrzekł lekko przestraszony Payne.
-Nie! - Krzyknęłam szybko. -Nic od niego nie chcę. W związku z całą tą idiotyczną sytuacją to pewnie jest nasze pożegnanie. Nie jest mi łatwo to robić, ale pewnie nie mam wyjścia... Przekaż wszystkim, że te trzy i pół miesiąca były najlepszym czasem w moim życiu. Nigdy was nie zapomnę. Dziękuję za wszystko i przepraszam. Pozdrów chłopaków, Danielle i Eleanor. Cześć Liam.
Usłyszałam jeszcze prośbę Liama, ale rozłączyłam się. Przecież nie mogłam tak po prostu spotykać się z zespołem i dziewczynami, bo zapewne Zayn byłby przy tym. On tego nie chciał. Nie chciał się ze mną przyjaźnić, nie chciał mieć ze mną cokolwiek wspólnego, nie chciał mnie znać. Co innego mi pozostało? Nic, oprócz pożegnania.
Łzy spływały mi po policzkach ciurkiem. Szybko pobiegłam do mojego pokoju i rzuciłam się na łóżko. Znowu byłam bezsilna. Nie chciałam, żeby to wszystko się tak skończyło, ale to była decyzja Zayna, nie moja. Mój telefon wydał dźwięk nowego połączenia. Nie chciałam nawet patrzeć kto to, nie obchodziło mnie to, od razu wyciszyłam dźwięki. Moje serce było rozdarte na kilka części. Pozostało mi tylko... No właśnie, co?
W końcu zmusiłam się do tego, aby spojrzeć na wyświetlacz. Oprócz nieodebranych połączeń od każdego członka zespołu - łącznie z Zaynem, co było ogromnym zaskoczeniem - były dwie wiadomości. Mój telefon miał szczęście, że był wyciszony, bo zapewne leżałby w rogu pokoju w co najmniej kilkunastu kawałkach. Westchnęłam przeciągle i otworzyłam nowe wiadomości. Obydwie od Zayna.
Odbierz ten telefon! Albo chociaż odpisz! Martwię się
Pff... On się martwi, ale kiedy ja go potrzebowałam i też się martwiłam to on miał to w dupie - delikatnie mówiąc. I tak pewnie według niego powinnam się cieszyć, że raczył znaleźć mój numer, albo że w ogóle sobie o mnie przypomniał!
Wiem, że się nie odzywałem, ale miałem powód. Nie rób niczego głupiego.
Miał powód?! Miał powód? Chyba oślepłam. On miał powód do tego, żeby mnie olewać? Ciekawe jaki! Może myślał, ze to moja wina, może według niego to ja kazałam Perrie napisać tego tweeta. Żałosne... Na pewno nie zamierzałam robić niczego głupiego. Na pewno nie przez niego! Od razu usunęłam wiadomości i wyłączyłam telefon. Położyłam się na boku i patrzyłam w okno. Zamknęłam oczy i znów byłam uwięziona we własnych myślach. To co robił Zayn było żałosne. Trochę smutne, przykre, ale najbardziej żałosne. Jaki ja mu mogłam dać powód do olewania mnie? Wydawało mi się, że nic złego nie zrobiłam. Nie chciałam z nim w tamtym momencie rozmawiać, bo zachował się jak idiota. Cholera! Kogo ja próbowałam oszukać? Doskonale wiedziałam, że za nim tęskniłam. Chciałam, żeby mnie przytulił, pocieszył, powiedział, że wszystko będzie dobrze, ale jak mógł to zrobić skoro sam tego nie chciał? Brakowało mi go i to bardzo. Przez ten tydzień zrozumiałam czym jest tęsknota, do tej pory tego nie doświadczyłam. Cholernie mi na nim zależało, ale wszystko było skończone. Usłyszałam jak ktoś zatrzaskuje drzwi. Nie zdziwiło mnie to, bo o tej porze mama zwykle wracała z pracy. Mocniej zacisnęłam powieki i wspominałam moje pierwsze spotkanie z Zaynem. Rozkleiłam się jeszcze bardziej. Już wtedy wiedziałam, ze Zayn zmieni moje życie. Nie myliłam się, bo chłopaki na czele z Malikiem obrócili moje życie o sto osiemdziesiąt stopni. To było naprawdę fajne, wiedzieć, ze jest ktoś kto zawsze poprawia ci humor i powoduje, ze każdego dnia się uśmiechasz. Szkoda tylko, że wtedy nie byłam tak świadoma tego co wydarzy się po trzech miesiącach. Tydzień płaczu, ból i tęsknota. A potem zapomnienie...
-Victoria! Dziecko kochane! - Usłyszałam wrzask mojej mamy i momentalnie otworzyłam oczy.
Powoli przewróciłam się na drugi bok, aby spojrzeć na źródło dźwięku. To co zobaczyłam było powodem rozszerzenia się moich źrenic i podniesienia do pozycji siedzącej. Obok rodzicielki stał zdenerwowany Zayn. O co chodziło?
-Jak dobrze, że nic ci nie jest! - Marta momentalnie do mnie podbiegła i przytuliła.
Nie byłam w stanie odwzajemnić uścisku, byłam zbyt zdziwiona. Po chwili jednak otrząsnęłam się z transu i spojrzałam na mamę.
-A co mi miało być? - Zapytałam szeptem.
-Myślałam, że chciałaś sobie coś zrobić. Zayn tu przyjechał przestraszony i powiedział, że żegnałaś się z chłopakami.
-Mamo, uspokój się. Nie chciałam popełnić samobójstwa! To niedorzeczne! Przecież ci obiecałam, tak? A gdybym już miała taką potrzebę to na pewno nie przez niego. - Rzuciłam oschłe spojrzenie w stronę Malika. -Nie dałabym mu tej satysfakcji.
-Victoria. - Odezwał się nagle Malik.
-Co Victoria?! Po co tu przyjechałeś?! Przypomniałeś sobie nagle o mnie? Znalazłeś przez przypadek mój numer w komórce i pomyślałeś "hmm... dawno się do niej nie odzywałem, ciekawe czy jeszcze żyje"?! - Wrzeszczałam wściekła, a kilka łez spłynęło mi po policzkach.
Nie miałam zamiaru się uspakajać, nie po tym wszystkim. Najpierw o mnie zapomniał, a potem myślał, że tak po prostu do mnie przyjedzie i ja jakby nigdy nic rzucę mu się w ramiona? Nie. Ja nie kazałam mu czuwać przy mnie noc i dzień, myślałam tylko, że skoro się przyjaźniliśmy to mógłby chociaż się odezwać, kiedy w głównej mierze za jego sprawą świat mnie nienawidził. Ale nie! Ja zawsze musiałam sie mylić.
-Victoria, to nie tak. - Powiedział skruszony.
-A jak? Zayn, dla ciebie może to tylko jeden głupi tydzień bez znaku życia, ale chyba nie wiesz co działo się na twitterze. Nie kazałam ci być przy mnie cały czas. Wydawało mi się tylko, że przyjaciele sobie pomagają, ale ty nawet na głupiego sms-a nie chciałeś mi odpisać. Dla mnie to znaczyło tylko tyle, że nie chcesz się już ze mną przyjaźnić.
-To nieprawda! - Zaprzeczył szybko Malik.
Jego wzrok powędrował na moją mamę, jakby oczekując na jej reakcję. Kiedy ja także na nią spojrzałam okazało się, że posyła Zaynowi mroźne spojrzenie. O co do cholery jasnej chodziło?!
-Co jest? O co wam chodzi? - Zapytałam przenosząc spojrzenia z jednego rozmówcy na drugiego.
-Pani Hugson, mogę porozmawiać z Vicki na osobności? - Zapytał chłopak.
-A może ja nie chcę?! - Wrzasnęłam poirytowana.
Mama po krótkiej chwili niechętnie kiwnęła głową w stronę Malika i wyszła z pokoju.
-No hello! Czy ktoś tu liczy się z moim zdaniem? Zayn, naprawdę nie mam ochoty z tobą rozmawiać, tym bardziej, że robisz to tylko po to, żeby się mną potem nie przejmować.
-Nieprawda. Victoria, porozmawiajmy normalnie, proszę. - Malik posłał mi proszące spojrzenie i zmniejszył dystans między nami. Westchnęłam i ruchem ręki poprosiłam, aby usiadł koło mnie na łóżku.
~*~
:) Wiem, że dawno nic nie dodawałam, ale jest sporo nauki. Mam nadzieję, że nowy uda mi się napisać wcześniej. Smutniejszą część pisałam przy deszczu i lekkiej burzy (co za ironia xD) Jak widzicie zmieniłam kursor :D Jeśli macie pytania to proszę zadawajcie, nawet jeśli chcecie zapytać kiedy nowy rozdział :) (może być ask, twitter, cokolwiek) Piszcie pomysły na to co będzie dalej, kto wie, może komuś uda się zgadnąć :D
Mam nadzieję, że ktoś mnie zmotywuje i doda komentarz, doda się do obserwatorów, albo zagłosuje w ankiecie :) Byłabym wdzięczna
CZYTASZ = KOMENTUJESZ
Do następnego Skarbki ♥
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Pisałam Ci już wczesniej na Twitterze, ale pomyślałam, ze napisze też tutaj :) Bardzo, bardzo mi się podoba Twój styl pisania. Opisujesz dokładnie każde uczucia Victorii. Możesz być pewna, ze bede na bierząco czytać rozdziały i postaram się każdy skomentować :) Zycze pomysłów :) Wiktoria
OdpowiedzUsuńKIEDY NASTĘPNY ROZDZIAŁ CZEKAM I MAM NADZIEJĘ, ŻE VIKI BĘDZIE Z ZAYNEM BUZIAKI POZDRAWIAM I ŻYCZĘ WENY MISIA
OdpowiedzUsuńJejuuu .. Kocham to opowiadanie wspaniale piszesz ♥ Tak świetnie opisujesz uczucia Vici,że nie mal wczuwam się w to wszystko :) Czekam na kolejny !
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie :)
http://hugmekissmelovememarryme.blogspot.com/
Vicki :D sorcia :p
Usuń