To, że spędzam z tobą czas nie znaczy, że masz przesadzać.
- Co ty tu robisz? - zapytałam zaskoczona.
- Wróciłem. Nie cieszysz się, że mnie widzisz? - w jego głosie dało się wyczuć lekki smutek.
Tak po prostu wrócił. Nie mogłam wydusić z siebie nic więcej. Może trochę przesadzałam, ale naprawdę mnie zaskoczył. Chłopak rozłożył ramiona czekając na mój ruch. Kiedy się nie doczekał podszedł do mnie i mocno przytulił.
Bo mnie udusisz, idioto. Jakbym miała mało innych kłopotów przez ciebie w przeszłości - westchnęłam w duchu z ironią.
- Coś się stało Vickey? - odsunął się ode mnie i zapytał niepewnie.
Nie nazywaj mnie tak. Straciłeś do tego prawo już dawno, mimo, że byłeś jedyną osobą, która tak do mnie mówiła.
- Nie, wszystko w porządku. Po prostu... Kiedy ostatnio sprawdzałam wyjeżdżałeś do Barcelony. Na stałe... - ostatnie zdanie wypowiedziałam ciszej, wiedząc, że w tym tkwi problem.
- Tak, ale jednak na stałe zamieniło się tylko w półtora roku - zaśmiał się z entuzjazmem.
Proszę, niech tylko nie mówi, że wrócił na dłużej. Proszę...
Nie chodzi o to, że chciałam być niemiła lub nie cieszyłam się z jego przyjazdu - choć to po części prawda - ale nie miałam z nim najpiękniejszych wspomnień. Teraz wszystko wróciło wraz z jego przyjazdem. Chociaż jest jeszcze nadzieja, że jednak przyjechał tylko na kilka dni.
- Czyli wróciłeś na stałe czy tylko na jakiś czas?
Wznoś się bańko nadziei coraz wyżej, proszę.
- Tak. Zostaję na długo! - krzyknął szczęśliwy chłopak, a ja uśmiechnęłam się krzywo.
No i bańka prysła.
***
- Ryan... Co ty robisz? - zapytałam zdziwiona zachowaniem chłopaka i zdjęłam z własnego ramienia jego rękę, która próbowała mnie objąć.
To, że spędzam z tobą czas nie znaczy, że masz przesadzać.
Zostałam zmuszona do oglądania filmu. Ryan nalegał, a nie chciałam mu zrobić zbyt wielkiej przykrości, bo przecież nie widzieliśmy się półtora roku, dlatego się zgodziłam.
Mam wrażenie, że w tej całej Hiszpanii się zmienił. Przed wyjazdem był inny. Kapitan licealnej drużyny w piłce nożnej, mający pełno znajomych wokół siebie, zabawny, przystojny, pewny siebie, czasami aż za bardzo, ale ogólnie był fajny. Kiedy przyjechał wydawał się trochę inny, jakby sam starał się odnowić naszą znajomość i spróbować znów należeć do tych z „wyższej rangi”. Jakby stał się... hmm... bardziej miękki. Wewnętrznie oczywiście.
Ale niestety w życiu jest tak, że każdy czeka na twój upadek i kiedy tak się staje, on po prostu zajmuje twoje miejsce. Trudno jest potem znów odbudować to wszystko.
W przypadku Ryana tak chyba było. Wyprowadził się i teraz wszyscy o nim zapomnieli. Przez to odniosłam wrażenie, że jemu wciąż się wydaje, że jesteśmy razem.
Tak... Zaskoczenie, co? Ja i Ryan Baker? Byliśmy kiedyś ze sobą. To był dziwny związek i jak teraz o nim pomyślę, to mam wrażenie, że między nami nie było wielkiego uczucia. Zwykłe zauroczenie, które potem minęło. Ryan mnie oszukiwał wielokrotnie i oboje uznaliśmy, że to nie ma sensu. Niektórym mogłoby się wydawać, że zerwaliśmy i on jako tak zwany fejm szkolny po prostu powiedział mi „mam cię w dupie, znajdę sobie nową i lepszą, są miliony takich jak ty, które tylko czekają aż na nie spojrzę”. Jednak tak nie było. Owszem, Baker nie należał do tych z pierwszej ławki podlizujących się nauczycielom, ale był dosyć miły. Pracownicy naszego liceum go lubili, ocen też nie miał najgorszych. Dlatego postanowiliśmy rozstać się w przyjaźni. Lecz jak wiadomo, większość „zostańmy przyjaciółmi” w najlepszym wypadku kończy się na zerwaniu kontaktów. Czasami staraliśmy się utrzymywać relacje kolega - koleżanka, ale po pewnym czasie Baker musiał się wyprowadzić i kontakt się urwał.
- Victoria, wszystko w porządku? - zapytał zaniepokojony Ryan.
- Co? Uhm... Tak. Wszystko ok. Po prostu się zamyśliłam.
Spojrzałam w sufit. Nagle stał się taki ciekawy... Biały i w ogóle. Wszystko, aby tylko nie widzieć jego wpatrzonego we mnie. Nie mógł po prostu zrozumieć, że nie chcę gadać?
- Vickey, spójrz na mnie - powiedział z troską i uniósł mój podbródek, bym na niego spojrzała.
Nie, tylko nie to! Nie chcę, czy to tak trudno zrozumieć?
- Przecież widzę, że coś jest nie tak. Możesz mi powiedzieć. To przez to, że wróciłem?
Po co pyta? Nawet gdyby tak to co? Przecież i tak oczekuje innej odpowiedzi. Ten chłopak zaczyna mnie już trochę denerwować. Westchnęłam.
- Trochę źle się czuję - odpowiedziałam, ale widząc minę Ryana wiedziałam, że ta odpowiedź go nie zadowoliła. - Oh, no dobra! Zaskoczyłeś mnie trochę tym przyjazdem. Mówiłeś, że zostaniesz tam na stałe, ale to nie ma znaczenia - skutecznie odwracałam wzrok, aby tylko nie patrzeć w jego twarz. - Ugh, chciałam tylko powiedzieć, że to, że wróciłeś nic między nami nie zmienia. Zerwaliśmy i jesteśmy tylko znajomymi.
Odważyłam się spojrzeć na jego twarz, która nie wyrażała nic. To oczy są odzwierciedleniem naszej duszy. Spojrzałam w jego oczy. Po raz pierwszy od kilkunastu miesięcy. W jego tęczówkach odbijało się światło telewizora i lampki nocnej. Sama nie wiem co w nich zauważyłam, nie miałam pojęcia co czuł. W pomieszczeniu nastała niezręczna cisza, a ja bałam się ją zniszczyć.Czekałam na jego ruch. Zrezygnowana oparłam głowę na oparciu kanapy i zamknęłam oczy.
O co mu chodziło? Tak nagle przestał gadać. Zraniłam go? Dla mnie oczywiste było to, że byliśmy tylko przyjaciółmi, podobnie jak fakt, że żadne z nas nic do drugiego nie czuło.
Bałam się trochę. Bałam się, że nagle Ryan zrobi coś, co spowoduje, że będę zła na niego jeszcze bardziej, że wyrzucę go z domu bez zastanowienia.
- Chciałbym coś teraz zrobić - usłyszałam nagle niepewny głos chłopaka.
Boże, proszę powiedz, że on tego nie zrobi. Otworzyłam jedno oko przestraszona, lecz zanim zdążyłam się zorientować, że głowa Bakera znajduje się bliżej niż przypuszczałam poczułam coś na ustach. Zrobił to. Pocałował mnie. Otworzyłam oczy w zdumieniu i szoku, ale Ryan szybko się odsunął. Szybki i delikatny pocałunek. Pewnie nie chciał mnie odstraszyć, ale mu się to zbytnio nie udało. Musiałam przerwać ciszę, choć trudno mi było wydusić z siebie słowo.
- C-co to było? - jąkałam się wciąż będąc w szoku.
-Uprzedziłem cię. Wiem, że jesteśmy tylko przyjaciółmi, ale musiałem to zrobić. Byłem ciekaw, czy twoje usta po dziewiętnastu miesiącach wciąż smakują tak samo - wzruszył ramionami.
Oh, więc stary Ryan powraca? Czyli przez tą ciszę, w której ja biłam się z własnymi myślami, on liczył ile czasu minęło od naszego ostatniego pocałunku? To wszystko wyjaśnia...
I co? Wciąż takie same Ryanie Bakerze? Idiota...
Przyznam szczerze, nie wiedziałam co zrobić. Niby mogłam go wyrzucić z domu i o wszystkim zapomnieć, ale po co? Żeby mnie wyśmiał, bo za bardzo wszystko biorę do siebie? Może rzeczywiście zbytnio dramatyzuję, ale jeśli raz wywinie taki numer... Moje usta nie będą już takie słodkie, podobnie jak reszta mnie.
Dźwięk telefonu. Wybawienie! Szybko wstałam z kanapy i wzięłam ze stolika telefon, po czym idąc na korytarz odebrałam połączenie.
- Słucham?
- Heej Vicki... - usłyszałam kilka zadowolonych i niepewnych głosów.
Uśmiechnęłam się słysząc ich głosy, również dlatego, że uratowali mnie przed niezręczną ciszą po wydarzeniu z Ryanem. Mieli jakiś plan lub po prostu robili sobie żarty. Od razu wiadomo o kogo chodzi, prawda?
- No hej. Na jaki pomysł znowu wpadliście? - zapytałam ciekawa jednocześnie ujawniając powód dzwonienia do mnie.
Nawet jeśli to coś dziwnego i tak się cieszyłam. Przynajmniej odciągnęli mnie od Ryana. Chwała im za to.
- O, jaka ty spostrzegawcza - odezwał się Louis.
- Tak Lou, szczególnie dlatego, że was widzę - powiedziałam z sarkazmem.
-Nieważne - przerwał nam Harry, tak to na pewno on, poznałam po charakterystycznej chrypce. - Twojej mamy nie ma dzisiaj w domu, prawda?
- Nie, jest na wyjeździe służbowym - skrzywiłam się przypominając sobie o kłótni z moją mamą.
- Wiedziałem! Zaraz u ciebie będziemy - tym razem jak mniemam odezwał się Niall.
Szykuje się impreza, zgadłam?
- Melanż! - krzyknął głos w słuchawce.
- Party hard! - powiedział inny.
- All day, all night, all day, all night Dj Malik, Dj Malik - powiedział swoim charakterystycznym do tego momentu głosikiem - jak się pewnie domyślacie - Zayn.
Zaśmiałam się. Przynajmniej nie muszę się martwić Ryanem. O kurde. Zapomniałam o nim. Mam go wygonić? Dziwnie będzie, kiedy chłopcy go poznają. Wolałabym, żeby już sobie poszedł.
- Będziemy u ciebie za chwilę, zrobimy tylko zakupy, pojedziemy po Alice i zaczynamy - powiedział Malik i zanim zdążyłam odpowiedzieć, on się rozłączył.
Świetnie! Poszłam wolnym krokiem do salonu, jakby to powodowało, że czas zwalniał. Kiedy weszłam zobaczyłam Ryana siedzącego na kanapie i oglądającego film.
- Chciałam ci tylko powiedzieć, że za chwilę będą tu moi przyjaciele. Jak chcesz to możesz zostać - powiedziałam mając nadzieję, że odmówi.
- Okey, chętnie ich poznam - odparł bez jakichkolwiek emocji.
Fuck! Czy on specjalnie robi mi na złość? Tego dnia za każdym razem kiedy miałam nadzieję, że czegoś nie zrobi, on to robił. Ugh! Kretyn.
**
Siedzieliśmy wszyscy oglądając jakiś horror. Louis co chwilę śmiał się w strasznych momentach i wszystko komentował. Nie żeby mi to przeszkadzało, ale ja chowałam się w ramieniu Zayna ze strachu, a on się śmiał. Jakim cudem? Moje powieki z każdą sekundą stawały się cięższe. Fajna impreza, nie ma co. Chłopcy pili sporo, ja z Ali wypiłyśmy po jednym piwie. Co chwilę spoglądałam na Ryana, aby sprawdzić co robi i jak czuje się w towarzystwie chłopaków. Znał Alice, więc o nią się nie martwiłam. Oparłam głowę o ramię Zayna i zamknęłam oczy. Chłopak chyba zrozumiał, że jestem zmęczona, bo poczułam jego oddech w okolicach skroni.
- Spać ci się chce? - szepnął mi na ucho.
Nie otwierając oczu pokiwałam twierdząco głową i wtuliłam się w rękę Zayna.
- Zanieść cię do pokoju?
- Nie. Wolę tu posiedzieć z wami. Nigdy nie wiadomo co się może wydarzyć - mruknęłam, a Zayn się zaśmiał.
-Ooo, śpiącej królewnie chyba się nudzi.
- Zamknij się Liam - warknęłam i ułożyłam się wygodniej.
Zayn tylko się zaśmiał widząc w jaki sposób jestem wtulona w jego rękę. Podniosłam głowę i otworzyłam oczy chcąc zobaczyć Bakera. Obserwował mnie, lecz kiedy zauważył, że na niego patrzę, odwrócił wzrok. On nie ma domu? Dzisiaj wrócił, a miał zamiar chyba całą noc przesiedzieć u mnie. Okeeej, powiedzmy, że to normalne.
- Wiem! - klasnął w dłonie zadowolony Horan. - Zagrajmy w butelkę!
Wiem, że imprezy polegają na piciu dużej ilości alkoholu i mnóstwie zabawy, ale byłam zbyt zmęczona na to wszystko. Nie chciałam zostawiać przyjaciół samych, ale strasznie chciało mi się spać. Każdy normalny ucieszyłby się i zaczął grać w butelkę. Ale nie ja. Ja jestem nienormalna.
- Przepraszam, ale pójdę się chyba położyć. Jestem strasznie zmęczona - powiedziałam i wstałam z kanapy pocierając oczy dłonią. Na moje słowa wszyscy kiwnęli głowami.
- Tak, ja też już pójdę - odezwał się Ryan i poszedł w kierunku drzwi, a ja ruszyłam za nim.
- Jeśli chcesz możesz zostać.
- Dzięki, ale powinienem już iść. Było... fajnie - powiedział niepewnie. - Mam nadzieję, że się nie przestraszyłaś po tym... no wiesz. Przepraszam, ale naprawdę długo się nie widzieliśmy, a ja tęskniłem. Oczywiście jako przyjaciel - uniósł ręce w obronnym geście na co się lekko zaśmiałam.
- Zayn to twój chłopak? - zapytał nagle i kompletnie zbił mnie z tropu.
-Co? Nie, nie. Jesteśmy tylko przyjaciółmi. Dlaczego tak pomy... Aaa - przerwałam przypominając sobie jak tuliłam się do niego podczas filmu.
- Nieważne. Masz mój numer, tak? - zapytał na co kiwnęłam głową. - Okej, jeśli będziesz chciała to zadzwoń. Pa - uśmiechnął się i otworzył drzwi przechodząc przez próg. Nie powiedział, że zadzwoni. Nie chciał się narzucać.
- Pa - odwzajemniłam uśmiech i zamknęłam drzwi.
Przysięgam, zachowywał się inaczej niż kiedyś. W ogóle był inny.
Wiem, że może nie powinnam zostawiać przyjaciół samych , ale lepiej byłoby dla nich gdybym poszła spać. Inaczej musieliby użerać się ze Śpiącą Królewną.
Skierowałam się do mojego pokoju i już po chwili leżałam w ubraniach na łóżku. Nie miałam ochoty się przebierać, nie chciało mi się.
**
Otworzyłam oczy i przetarłam je dłońmi, chcąc wyostrzyć obraz. Czułam się o wiele bardziej wyspana i wypoczęta. Leżałam na łóżku, obok, na nocnej szafce była włączona lampka. Sądząc po niej i mroku za oknem stwierdziłam, że wciąż jest noc. I bardzo dobrze, nie miałam zamiaru zostawiać tych idiotów samych w moim domu na całą noc. Nigdy nic nie wiadomo. Wstałam i skierowałam się w stronę schodów. Schodząc po nich usłyszałam śmiechy. Zeszłam na dół i zdziwiłam się na to, co zobaczyłam przed sobą. Liam stał przy oknie z telefonem w ręku. Sądząc po jego minie rozmawiał z Danielle. Na rozłożonej kanapie leżeli Niall i Harry, Horan się śmiał, a Hazz jakby próbował się z nim kłócić. Byłam prawie pewna, że widziałam ich w samych bokserkach, dlatego moje oczy rozszerzyły się. Na podłodze siedziała Ali w swoich spodniach i staniku, a obok niej roześmiany Louis także bez koszulki, między nimi była butelka. I wszystko jasne. Na fotelu siedział sobie spokojnie Zayn i przeskakiwał po kanałach, jakby był sam w pomieszczeniu i nic go nie obchodziło. Cały salon był pełen pustych butelek, puszek, porozrzucanych chipsów i popcornu. Po prostu jeden wielki syf. Nie było mnie raptem dwie godziny, a część mojego domu wyglądała jak burdel. W tamtym momencie cieszyłam się, że nie spałam dłużej. Wtedy na pewno skończyłoby się to gorzej, nie zapominając o pijanych chłopakach i Alice. Z ich grupki chyba tylko Zayn wydawał się trzeźwy. No i trochę Liam, pewnie rozmowa z Dani go ożywiła. Dziękuję, Boże, że obudziłeś mnie wtedy, a nie później. Rano byłoby jeszcze gorzej - westchnęłam w duchu. Stałam i wpatrywałam się w obraz przede mną. Może nie jest tak źle - pomyślałam. Odchrząknęłam chcąc zwrócić na siebie uwagę. Albo było za głośno, albo byli zbyt pijani.
- Ej, ludzie! - krzyknęłam i tym razem każdy spojrzał na mnie. - Coś mnie ominęło? - przejechałam wzrokiem po twarzach wszystkich.
- Tak, było gorąco. Niezła biba, przyłącz się - odpowiedział Harry z entuzjazmem i odwrócił się w stronę telewizora.
- Rozumiem, że graliście w butelkę. Na rozbierane...
- I jeszcze na picie! - dopowiedział Niall.
- Da się zauważyć - zaśmiałam się.
- Graliśmy zanim ktoś nam bezczelnie przeszkodził - powiedział Lou i skrzyżował ręce na piersi udając obrażonego.
- Aż tak bardzo chciałeś zobaczyć rozbierającą się Alice? - poruszyłam zabawnie brwiami z uśmiechem na twarzy. Chłopak nic nie odpowiedział.
- Dobra, to zagrajmy w tą butelkę. Vicki grasz i nawet się nie odzywaj, bo nie ma odmowy - zaoferował Zayn schodząc z fotela i siadając na podłodze, na co tylko wzruszyłam ramionami i usiadłam koło niego.
- Nie wiem czy to dobry pomysł, żeby Niall i Harry też grali - powiedziałam do wszystkich i spojrzałam na chłopaków. - Jesteście dosyć pijani, a mi jakoś nie spieszy się widzieć... No wiecie o co mi chodzi.
- Pff, jak nie to nie - obraził się Styles i spojrzał na Nialla. - Chodź kiciu, pooglądamy coś ciekawego w telewizji.
Obaj byli pijani jak diabli. Byłam tego pewna. Kiciu... Haha, przypomniałam sobie o... Hahahahaha okej, skojarzyło mi się z czymś. Zaśmiałam się głośniej niż wszyscy z tekstu Harry'ego, a Zayn spojrzał na mnie i uniósł brew do góry nie wiedząc o co mi chodzi. Podeszłam bliżej niego.
-Kot. Harry - bezgłośnie poruszyłam ustami i znów się zaśmiałam. - Pamiętasz?
Chłopak na początku nie skojarzył, że chodziło mi o rysunki, które kiedyś rysowaliśmy, ale po chwili zaczął się śmiać głośniej niż ja. Chyba jednak był pijany.
Harry i Niall zaczęli oglądać coś w telewizji. Zaczęła się gra. Na początku, kiedy nie miałam szczęścia wolałam wypić kieliszek niż się rozbierać, ale potem robiło się coraz gorzej. Byłam pijana coraz bardziej i bardziej...
~*~
I'm baaaack!!! Przepraszam, że tak długo to trwało, w zamian za to macie dłuższy. Dziękuję za wszystko, kocham Was ♥
Do napisania :)
Ooo matko o matko o matko ! ♥ Kocham Cię Twojego bloga i w ogóle ! Cieszę się, że zdecydowałaś się wrócić :)
OdpowiedzUsuńPodoba mi się rozdział i ta cała gra w butelkę ^^ hahahah :D Czekam nn ! Pozdrawiam :*
Świetny rozdział. Podziwiam cię za ten twoj talent pisania.pozdrawiam
OdpowiedzUsuń@JustinePayne81