Wolałam żyć we własnym kłamstwie, niż ze świadomością, że między mną a moim przyjacielem do czegoś doszło. Gówniana prawda. Mam ją w dupie, to się nie mogło wydarzyć.
Podniosłam delikatnie powieki nawet nie będąc w stanie zauważyć gdzie jestem. Czułam jak moja głowa wiruje, a ból rozwala ją od środka. Mój wzrok był skierowany w górę, co oznaczało, że leżałam. Byłam wpatrzona w sufit. Rozpoznam go wszędzie, przecież jest taki ładny... zdradziła go lampa wisząca na nim. To mój salon, właśnie w nim leżałam, jak mniemam na kanapie. Nagle poczułam czyjś oddech na swojej szyi. Delikatnie przekręciłam głowę w lewo, czując jak ból się nasila. Moje oczy otworzyły się szerzej, może nawet o wiele za szeroko. Obok mnie leżał Zayn. W samych bokserkach. Szybko - już nawet nie zwracając uwagi na ból głowy - przeanalizowałam mój strój. Byłam w samej bieliźnie. Koc na skraju kanapy przykrywał nasze nogi. O nie! Czy my...? Nie mogłam uspokoić oddechu, który znacznie przyspieszył. Byłam wręcz przerażona tym co zobaczyłam. „Spokojnie Victoria, na pewno jest jakieś logiczne wyjaśnienie” - myślałam. Bałam się jednak, że oszukiwałam samą siebie.
Czasami tak jest, że wmawiamy sobie coś tylko po to, żeby poczuć się lepiej, chociaż prawda jest inna.
Wolałam się oszukiwać. Wolałam żyć we własnym kłamstwie, niż ze świadomością, że między mną a moim przyjacielem do czegoś doszło. Gówniana prawda. Mam ją w dupie, to się nie mogło wydarzyć. Po pierwsze: moja przyjaźń byłaby skończona, po drugie: ja byłabym skończona. Lęk przed prawdą? Byłam tego najlepszym przykładem.
Szybko podniosłam się do pozycji stojącej w celu oddalenia się od tego miejsca. Miałam gdzieś ból głowy czy innych części mojego ciała. Wpatrzona z przerażeniem w Zayna małymi kroczkami próbowałam zejść z łóżka. Nieważne że tyłem, najważniejsze by się oddalić. W pewnym momencie poczułam pod stopami coś twardego, to na pewno nie była równa powierzchnia. Usłyszałam jęk, jakby ktoś stanął na ogonie kota. A może ja to zrobiłam? Chwila... przecież nie miałam kota. Spojrzałam w dół i zobaczyłam nogę Harry'ego, a trochę dalej resztę jego ciała, podobnie jak Zayn był w samych bokserkach. Ten jęk, czy cokolwiek to było... wiedziałam, że ma coś z kota! Przeanalizowałam wszystko co zobaczyłam i rozejrzałam się po pomieszczeniu. Na skraju łóżka leżał Harry, na podłodze Niall i Liam, każdy z nich miał nogi przy głowie drugiego, a Ali i Louis spali na fotelach. „Jesteś taka głupia” - odezwał się głos w mojej głowie. Miał rację. Walnęłam się z otwartej ręki w czoło, robiąc tak zwanego „facepalma”, kiedy zrozumiałam wszystko. Wczorajszej nocy graliśmy w butelkę, dlatego byliśmy w samych bieliznach, a w pokoju nie byłam tylko ja i Malik, ale też reszta towarzystwa. „Panikara, kretynka, idiotka i wszystko na raz”.
Odetchnęłam z ulgą, ale nie trwała ona długo. Po wszystkim zrozumiałam też, że salon wyglądał jak burdel, a osobą, która miała go ogarnąć byłam ja. Oczywiście sama nie zamierzałam tego robić, ale nawet z pomocą innych nie miałam ochoty sprzątać. Chciałam po prostu odpocząć i zrobić coś, co złagodziłoby ból głowy.
- Później posprzątam - szepnęłam lekko zachrypniętym głosem i machnęłam lekceważąco ręką kierując się do kuchni.
Wyjęłam z szafki jakieś leki przeciwbólowe i wlałam sobie wody do szklanki leżącej na blacie. Wzięłam dwie tabletki i popiłam je przeźroczystą cieczą. Nie miałam zamiaru wracać na twardą kanapę, spać także mi się już nie chciało. Skierowałam się do mojego pokoju, wzięłam z szafy czyste ubrania i poszłam z nimi do łazienki. Po długim i orzeźwiającym prysznicu ubrałam się we wcześniej przygotowane ubrania, umyłam zęby, nałożyłam bardzo delikatny makijaż i spryskałam się perfumami. Z mniejszym bólem głowy, czysta i szczęśliwsza znów skierowałam się do salonu, w którym spał tylko Harry, reszta oglądała telewizję. Mówię Wam, on naprawdę musi być po części kotem, albo coś. Nawet nie zwrócił uwagi na to, że nadepnęłam mu na nogę.
- Widzę, że już wstaliście - powiedziałam siadając na oparciu kanapy i tym samym zwracając na siebie uwagę.
- Jak widać - odezwał się Niall. Trzymał się za głowę, więc byłam pewna, że także nie jest w najlepszym stanie.
- Vicki, nie bolą cię nogi czy coś? - zaśmiał się Louis. Wydawało się, że jako jedyny nie miał kaca.
Spojrzałam na niego zaskoczona i uniosłam pytająco brew.
- Nie. Dlaczego miałyby boleć?
Chłopak ponownie się zaśmiał, wnioskując po minach innych sądziłam, że także nie wiedzieli o co chodzi.
- Nie pamiętasz jak wczoraj tańczyłaś? - zapytał powstrzymując śmiech i udając poważnego.
Moje źrenice rozszerzyły się w zaskoczeniu, a policzki z pewnością zrobiły się czerwone. Czy on sobie ze mnie żartował? Jak to tańczyłam? Ale jak? Dosłownie spalałam się ze wstydu, nie wiedząc nawet o co chodzi, a każdy patrzył na mnie równie zdziwiony.
- Ja co? - wydusiłam w końcu. - O czym ty mówisz?
- Vicki, musiałaś być naprawdę pijana. Serio nie pamiętasz jaki pokaz nam wszystkim wczoraj urządziłaś? Powinnaś się cieszyć, że nie pozwoliliśmy ci tego bardziej rozwinąć. Kto wie, może wtedy skończyłabyś tutaj bez reszty ubrań.
Dosłownie zakrztusiłam się własną śliną i gdyby nie Alice, klepiąca mnie po plecach i pokazująca, że mam w niej poparcie, nie wiem co by się stało. Moja szczęka opadła w zdziwieniu, kiedy z przerażeniem spojrzałam na sufit. Znowu on! Może powinnam sobie zrobić jego zdjęcie i nosić zawsze ze sobą skoro tak bardzo go lubię? Wtedy mogłabym patrzeć na niego w każdej chwili. Moja twarz pewnie była cała czerwona ze wstydu, a mi chciało się płakać. Byłam strasznie wkurzona na Lou za to, że powiedział to na głos. Ja oczywiście nie przypominałam sobie takiego momentu wczorajszej nocy, ale pozostali też tego nie pamiętali. Dlaczego musiał to powiedzieć? Chciał mnie zdenerwować? Zawstydzić? W takim razie powinien wygrać jakąś nagrodę, bo doskonale mu się to udało. Nie miałam zamiaru wypytywać o szczegóły, nawet nie chciałam się odzywać. Po prostu marzyłam, żeby zapaść się pod ziemię i nie musieć z nikim gadać. Jak to możliwe, że robiłam wczoraj coś takiego? To nie w moim stylu, zrobiło mi się strasznie głupio. Przesadzałam? Nie sądzę. Jeden z moich „przyjaciół” właśnie ogłosił reszcie, że tańczyłam przed nimi w samej bieliźnie i mało brakowało, a bym się rozebrała. Jak Wy byście zareagowali? To nieważne, po prostu nie miałam ochoty na nic. Wkurzył mnie i tyle. Mógł pominąć ten epizod z mojego życia, szczególnie, że nawet ja nie miałam o nim pojęcia. Dupek.
- Victoria, wszystko w porządku? - zapytała nagle Ali, zmuszając mnie do spojrzenia na nią.
Co miałam powiedzieć?
- T-tak sądzę - odparłam znów odwracając wzrok.
Usłyszałam histeryczny śmiech Louisa. O co mu znowu chodziło?
- Vi-vic-vicki - udało mu się wykrztusić w przerwach między śmiechem - żebyś widziała swoją minę - ponownie się zaśmiał.
Spojrzałam na niego pytająco. Najpierw zawstydza mnie przed wszystkimi, a teraz śmieje się z mojej reakcji? Kretyn, kretyn, kretyn, kretyn!
- Victoria, ja żartowałem z tym wszystkim - znów się zaśmiał - tak naprawdę nie tańczyłaś przed nami praktycznie rozebrana. Chciałem tylko zobaczyć twoją reakcję - kolejny napad śmiechu.
Patrzyłam zdezorientowana jak praktycznie tarza się po podłodze. Dla mnie to nie było śmieszne. Oczywiście poczułam wielką ulgę, ale po co to wszystko? Dlaczego ja, a nie na przykład Ali? Znowu spojrzałam na twarze wszystkich i posłałam Lou spojrzenie zabójcy. Zayn lekko się uśmiechnął próbując mnie pocieszyć, czy coś.
- Sorry, ale muszę iść do łazienki - starałam się brzmieć naturalnie.
Weszłam po schodach na górę. Tak naprawdę nie chciałam iść do łazienki i oni to chyba wiedzieli. Może i zbytnio dramatyzowałam, ale musiałam się uspokoić. Chciałam, żeby chociaż moja twarz zaczęła wyglądać normalnie. Właściwie to nie byłam zła na Lou. Cieszyłam się, że to tylko żart.
***
Usłyszałam pukanie do drzwi mojego pokoju. Wiedząc, że to moja mama westchnęłam i powiedziałam, aby weszła. Wróciła godzinę po wyjściu chłopaków. Wszystko oczywiście było posprzątane i nie było śladu po wczorajszej imprezie. Nie chciałam znów się z nią pokłócić i usłyszeć, że jestem beznadziejna. Doskonale to wiedziałam. Poczułam jak mój materac ugina się pod ciężarem osoby, która na nim usiadła.
- Córciu... - zaczęła, a ja wiedziałam do czego zmierza. - Przepraszam. Wiesz, że nie miałam tego na myśli. Jesteś cudowna, a ja po prostu martwię się o ciebie. Nie chcę, żeby ten chłopak zrobił ci krzywdę. Wiem, że nie powinnam sprawiać ci przykrości moimi słowami, ale po prostu się boję. Boję się, że cię zrani. Przepraszam za wszystko.
Jej twarz wyrażała skruchę. Wierzyłam jej. Była moją mamą i wiedziałam, że się o mnie troszczyła. Po raz kolejny westchnęłam i przytuliłam ją.
- Dlaczego nie chciałaś dać mu szansy? Nie jest moim chłopakiem tylko przyjacielem. Zawsze stara się mnie pocieszać i pomagać. Mamo, ja mu naprawdę ufam i wiem, że nigdy nie skrzywdziłby mnie celowo. Spróbuj się do niego przekonać i nie osądzaj go od razu.
Marta odsunęła się, tym samym przerywając uścisk.
- Vicki, naprawdę się starałam, ale ludzie nie zawsze są tacy, za jakich ich uważamy.
- Wiem, ale ja go znam! - krzyknęłam pod wpływem emocji. Nie mogłam uwierzyć, że wciąż miała co do niego wątpliwości. - Znam go wystarczająco, aby stwierdzić, że nie chce mnie zranić. To nie ten typ człowieka. Być może ty miałaś fałszywych przyjaciół i zawodziłaś się na nich, ale ja im ufam. Dlaczego uczepiłaś się akurat Zayna? Dlaczego nie na przykład Harry, Liam, Louis, Niall, albo nawet Ali? Dlaczego akurat on?!
- Chciałam żeby było ok, ale widzę, że to nie ma sensu - wstała z łóżka. - Nie rozumiesz, że robię to dla ciebie?! Naprawdę tego nie doceniasz?! Dobrze... - trochę się uspokoiła - w takim razie nie mam innego wyjścia. Czy tego chcesz, czy nie zabraniam ci się z nim kontaktować.
Nie miała prawa mi tego zakazać. Byłam pełnoletnia, to ja mogłam decydować o moim życiu, a ona nie miała nic do powiedzenia.
- Jestem dorosła! Nie możesz mi zabronić!
- Victoria, to, że jesteś pełnoletnia, nie znaczy, że dorosła. Zachowujesz się jak dziecko. Masz zakaz kontaktowania się z Zaynem i temat skończony - po tych słowach wyszła z pokoju trzaskając drzwiami.
Miałam ochotę krzyknąć, powiedzieć co o tym sądzę, ale na pewno to pogorszyłoby sytuację. Spojrzałam na biurko i uśmiechnęłam się w duchu. „Mamusiu, nie jesteś wcale taka sprytna.” Wzięłam telefon do ręki i już wiedziałam, że rozpoczęła się wojna. Wojna o przyjaźń lub nienawiść do własnej matki.
~*~
Mam wrażenie, że nawet jak rozdziały wydają się długie, to czyta się je za szybko :o nie podoba mi się to. Teraz będzie coraz ciekawiej i mam nadzieję, że będzie więcej akcji. :) Dziękuję za wszystko, kocham Was ♥
Naprawdę świetne *.* z rozdziału na rozdział kocham tego bloga co raz bardziej :) Co mama Vicki wyprawia o.O Rzeczywiście to będzie wojna, której nie mogę się doczekać oczywiście w kolejnych rozdziałach dodaj szybciutko :*
OdpowiedzUsuńPozdrawiam + zapraszam do mnie :)
http://hugmekissmelovememarryme.blogspot.com/
Oo ciekawie się go czyta. Akcja się rozpoczyna. Szkoda że musi wbierać pomiedzy matką a Zaynem. to zapewne ją boli.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam @JustinePayne81