Dziękuję za każde wyświetlenie, każdy komentarz. To wszystko ma dla mnie ogromne znaczenie. Kocham Cię ♥

sobota, 29 czerwca 2013

Rozdział Dwunasty

                                             Uciec z nim? Jak najdalej.

 - Dobrze rozumiem? Chcesz przez to powiedzieć, że twoja mama zabroniła ci się ze mną kontaktować mimo tego, że jej ciągle nie ma i nawet nie będzie miała pojęcia kiedy wyjdziesz z domu? - zaśmiał się Malik.
  Na to wyglądało. Moja kochana mamusia raczej nie wykazała się sprytem, ani niczym wartym pochwały w tej sprawie. Nigdy nie ma jej w domu, nawet nie zauważy kiedy spotkam się z Zaynem, a tym bardziej kiedy do niego napiszę.
- Aha - potwierdziłam, w rozbawieniu kiwając głową. - A wiesz co zrobiła kiedy byłam w łazience? - Malik kiwnął głową na znak, abym kontynuowała - Usunęła twój numer z mojej listy kontaktów. Dobrze, że znałam go na pamięć - zaśmiałam się jeszcze głośniej.
- I co zamierzasz zrobić? - na twarzy Zayna malowała się ciekawość. Wiedziałam, że się nad tym zastanawiał, bo podobnie jak ja, miał świadomość, że to w pewnym stopniu zadecyduje o naszej przyjaźni.
- Chcę udawać, że wszystko jest w porządku. Że jestem grzeczną córką,  nie spotykam się z tobą i słucham jej rozkazów. W rzeczywistości między nami nic się nie zmieni, a koniec naszej przyjaźni to będzie wersja oficjalna. Oczywiście dla niej - uśmiechnęłam się zwycięsko, dumna ze swojego planu.
  Może to nie było fair, ale zabronienie mi przyjaźni i tym samym skazanie na gorsze samopoczucie też do najsprawiedliwszych nie należało. Poza tym moja matka nigdy aż tak bardzo się mną nie interesowała. Nasze relacje były dobre, ale zazwyczaj nie poświęcała mi mnóstwa czasu. Od kiedy przyjaźnię się z Zaynem nagle się jakoś zainteresowała, co tak na prawdę nie było dla mnie powodem do szczęścia. Dlaczego ona w ogóle się go tak uczepiła? To kompletnie bez sensu i powinna sobie dać z tym spokój, bo nie tylko psuje humor sobie i własnej córce, ale też naszą wspólną relację. To chore.
- Dzisiaj ja płacę - powiedziałam, kiedy stanęliśmy pod Starbucksem.
 Zayn tylko skinął głową i weszliśmy do środka. Podchodząc do lady zamówiliśmy dwa Berny Hibiscus i zgodnie z umową ja zapłaciłam. Zayn nigdy nie pokazywał przy mnie tego jak bardzo jest sławny i bogaty, dlatego zgodził się, byśmy wychodząc gdzieś wspólnie płacili na zmianę - raz on, raz ja. Taki układ mi pasował, bo sama nie lubiłam, kiedy ktoś za mnie płacił, starając się pokazać, że jest bogatszy ode mnie.
- Mam dla ciebie propozycję - ni stąd, ni zowąd odezwał się uśmiechnięty Malik, siadając przy stoliku pod oknem. Ja usadowiłam się po drugiej stronie tak, że siedziałam naprzeciwko niego.
 Przyznam szczerze, że zabrzmiało to dosyć ciekawie, ale jednocześnie poważnie.
- Zachwyć mnie - wskazałam ręką, aby kontynuował.
- No więc... - zaczął, jednak przerwał mu głos kobiety stojącej za ladą, która wywoływała nasze imiona.
 Trochę mnie to zdziwiło, ponieważ dopiero składaliśmy zamówienie, a już Zayn szedł w stronę kasy po odbiór napoi. Mają tam ekspresowe tempo, muszę przyznać. Wszystko było robione szybko, tak aby zadowolić klienta.
 Po kilku chwilach chłopak siadał na swoje miejsce podając mi kupek z chłodną cieczą. Szepnęłam ciche "dziękuję" uśmiechając się do niego szeroko i wzięłam łyk napoju.
- Więc co to za propozycja? - zapytałam ciekawa tego, co chciał mi powiedzieć. Zayn uśmiechnął się szeroko, jakby dumny ze swojego pomysłu.
 Zaczynałam się martwić, co on znowu wymyślił? Takie uśmiechy nie wróżą nic dobrego, przekonałam się o tym wiele razy.
- Mam się bać? - udając przejęcie, odsunęłam głowę ze strachem. Malik tylko się zaśmiał i odłożył kubek, który trzymał w ręku na stół, chcąc jak mniemam przedstawić mi swój cudowny pomysł.
- Za trzy dni jadę z chłopakami no Nowego Jorku - zaczął wciąż uśmiechnięty.
- Przecież to wiem - przerwałam mu nie bardzo wiedząc o co chodziło.
 Nie mógł wprost powiedzieć tego co miał na myśli tylko szedł okrężną drogą jak z Anglii do Niemiec przez Kanadę. Nie lubiłam kiedy ktoś trzymał mnie w niepewności. Po prostu jestem zbyt ciekawska, ale to już pewnie zdążyliście zauważyć.
- Mogłabyś mi nie przerywać? - spytał retorycznie, wciąż z uśmiechem na ustach.
 Jak Boga kocham, zaczynałam się o niego martwić. Nawet z pretensją wciąż był uśmiechnięty. Co z nim nie tak?
- Skoro twoja mama nie pozwala ci się ze mną spotykać, to na pewno potrzebna będzie pomoc Ali. Musiałybyście ją okłamać i przy okazji Alice też by była szczęśliwa. Myślę, że to fajny pomysł dla nas wsz... - gadał jak nakręcony, zapewne pod wpływem emocji, a ja nie mogąc wytrzymać z ciekawości po prostu mu przerwałam:
- Zayn, powiedz wreszcie o co ci chodzi! - krzyknęłam może trochę głośniej niż powinnam.
 Malik zamilkł, aby po chwili znów się odezwać, jego uśmiech wciąż był widoczny.
- Chcę żebyś pojechała ze mną do USA! - powiedział z entuzjazmem i jeszcze szerszym uśmiechem niż wcześniej.
 Okej, przyznam, że nie spodziewałam się takiej propozycji. Moja mama na pewno nie zgodziłaby się na coś takiego. Chyba umarłaby bez świadomości tego co się ze mną dzieje. To znaczy i tak pewnie jej to nie interesowało, ale to nie zmienia faktu, że pozwoliłaby mi wyjechać z kraju z osobą, której szczerze nie lubi. Niby pod jakim względem to miało wypalić?
 Zayn widząc moją krzywą minę westchnął i tym razem bez uśmiechu, czekał aż coś powiem. Tylko, że ja nie wiedziałam co.
- N-nie rozumiem dlaczego to taki świetny pomysł. - w końcu odparłam - No okej, sam wyjazd jest spoko, ale myślisz, że moja mama pozwoliłaby mi na coś takiego? Nie przeżyłaby z myślą, ze znajduję się tysiące kilometrów od niej, z tobą u boku. Chcesz mnie zmusić do tego żebym uciekła?
 To byłby całkiem niezły pomysł. Uciec z nim? Jak najdalej. Kochałam moją mamę, ale tak szczerze, to w ostatnim czasie nie mogłam jej znieść. Może i się o mnie martwiła, ale... to nic nie zmienia. No dobra, była jeszcze Alice. Nie mogłam być tak samolubna wobec niej, też była moją przyjaciółką. Może zaproponowałabym jej, żeby uciekła z nami, kto wie...
- Vicki, Vicki, Vicki - Malik pokręcił głową w rozczarowaniu, tym samym przerywając moje plany na przyszłość - czy ty mnie słuchałaś? Mówiłem, że potrzebna byłaby nam pomoc Ali. Polecielibyśmy razem z nią, a twoja mama byłaby przekonana, że jedziecie tylko wy dwie. Wtedy może zgodziłaby się puścić was do Ameryki.
 To zaczynało nabierać sensu. Cóż, jak już mówiłam jestem ciekawska, więc nie słuchałam Zayna, tylko chciałam przejść od razu do konkretów. Możliwe, że właśnie przez to nie zrozumiałam kilku ważnych informacji. Ups.

**
- To znaczy, że się zgodziła? Świetnie! - zapiszczałam do komórki skacząc po łóżku.
 Mama Alice wyraziła zgodę na wyjazd do USA. Trzeba tylko jeszcze przekonać moją mamę i wszystko załatwione.
- Vicki, tak właściwie to dlaczego my tam jedziemy? To znaczy, w jakim celu? - spytała nagle przyjaciółka i tym samym kompletnie zbiła mnie z tropu przez co przerwałam mój dziki taniec szczęścia.
 Okej, kolejny pominięty przeze mnie fakt. Chyba muszę nauczyć się słuchać, bo nawet nie miałam pojęcia po co miałam jechać ponad pięć tysięcy kilometrów od domu. Czy to normalne?
- Uummm... - kreatywna odpowiedź, wiem - Alice, nie martw się tym. Ważne, że spędzimy miło czas w wymarzonym miejscu, na dodatek z przyjaciółmi. Nie jedziemy tam z obcymi ludźmi, ani same, tylko z kimś komu ufamy. Reszta się nie liczy.
- Jejku, Vi... - dziewczyna zaśmiała się - dobre i to, bo jestem pewna, że gdybyśmy leciały same to dzięki tobie wylądowałybyśmy w Teksasie - zmieniła temat.
- Hm... Może coś w tym jest, ale hej! Ty też byś tam była, więc nie zwalaj wszystkiego na mnie. To byłaby też twoja wina.
- Jasne, tak - uwaga, sarkazm.

 ***
  Za około dziesięć minut mieliśmy lądować w Nowym Jorku. Cała nasza siódemka siedziała szczęśliwa w samolocie, a ja nie mogłam uwierzyć, że wszystko poszło tak łatwo. Sądziłam, że moja mama nie zgodzi się na wyjazd, mimo wszystko. A tu proszę, niespodzianka. Tak w sumie, to chyba nie miałaby nic do gadania, jestem pełnoletnia. Chociaż właściwie, jeżeli by się nie zgodziła, a ja mimo jej zakazu przyjechałabym do Nowego Jorku, to byłoby ryzyko, że nie miałabym gdzie spać... Okej, czyli dobrze, że się zgodziła.
 Muszę przyznać, że widoki były niesamowite. Na początku trochę bałam się lotu samolotem - chociaż to nie był pierwszy raz - ale udało mi się wytrzymać zmianę ciśnienia. Nie zwracałam nawet na to zbytniej uwagi, bo kiedy przyjrzałam się krajobrazowi za oknem skupiłam się tylko na nim. Było naprawdę fajnie widzieć wszystko z góry, szczególnie, kiedy byliśmy już nad Ameryką. Byłam naprawdę szczęśliwa, że mogłam tam być. Jakkolwiek banalnie to brzmi, to było jedno z moich marzeń, które się właśnie spełniało. Byłam tak zapatrzona w okno, że nie zwróciłam większej uwagi na to, że samolot wylądował, mimo że patrzyłam na nieruchome obiekty za szybą. Na ziemię - nawet dosłownie - przywrócił mnie głos Zayna, mówiący, że wychodzimy z samolotu.
 - Jesteś tak zapatrzona w to okno, jakbyś nigdy nie widziała budynków. To tylko Nowy Jork - zaśmiał się lekko zdziwiony moim zachowaniem.
 Dla mnie nie było to dziwne. Nigdy nie byłam w tym miejscu, zawsze patrzyłam na nie tylko w ulotkach albo internecie. Może chłopcy uważali to za codzienność, ale dla mnie spełnianie wszystkich marzeń nie było codziennością. To nie było dziwne, prawda?
 - Dla ciebie to TYLKO miasto, bo ty TYLKO jesteś jedną z najsławniejszych osób na świecie! - powiedziałam głośniej z naciskiem na słowo „tylko”. - Dla ciebie możliwość zwiedzania świata w każdej dowolnej chwili jest codziennością, tak samo jak spełnianie innych marzeń, ale wiesz co? Nie każdy ma tyle szczęścia co ty - ostatnie zdanie wypowiedziałam ciszej i skierowałam się w stronę wyjścia z samolotu.
 Kiedy wyszłam od razu skierowałam się w stronę grupki przyjaciół, czekających przy wyjściu. Wiedziałam, że za mną idzie Zayn, dlatego nie śmiałam się odwrócić. Nie sądziłam, że byłam zbyt niemiła albo coś. Po prostu powiedziałam jaka jest prawda. Niektórzy mogą tylko pomarzyć o takiej karierze jaką ma Zayn, ale niestety albo ich talent nie zostaje doceniony, albo rodzina nie ma wystarczających środków na ujawnienie tego talentu. Bo przecież niektórzy nie mają pieniędzy na jedzenie, picie, mieszkanie czy ubrania, a co dopiero na jakieś podróże czy karierę, chociaż to inna historia. To nie jest wina Malika, ale po prostu zdenerwowałam się, bo wiedział, że lot do Ameryki był moim marzeniem, wiedział, że byłam tam pierwszy raz, a mimo to, dał mi do zrozumienia, że on tak po prostu w każdej chwili może spełnić MOJE marzenie i jeszcze być za to uwielbianym. Wiem, że przesadzam, zawsze to robię. Ale ja po prostu nauczyłam się zbytnio dramatyzować, być może przez to, że przez kilka lat byłam zdesperowana do szukania nowych atrakcji. Cóż, jestem pewna, że nie wyszło mi to na dobre.
 Nie odzywałam się całą drogę do hotelu, bo tak szczerze to nie miałam po co. Dobrze chociaż, że Chłopcy jechali drugim autem, nie musiałam znosić dziwnego spojrzenia Zayna i dzięki temu reszta nie zorientowała się, że coś było nie tak. Nasz kierowca specjalnie przyjechał wolniej, aby nikt nie zauważył, że przyjechaliśmy razem z One Direction, chociaż i tak widywano nas razem już mnóstwo razy. Gdy auto się zatrzymało, powoli otworzyłam drzwi. Poprawiłam okulary przeciwsłoneczne, które leżały na moim nosie i wyszłam. Wiedziałam, że fanki obrzucają morderczymi spojrzeniami zarówno mnie jak i Alice. No tak, przecież według nich zabrałyśmy im One Direction. Szkoda tylko, że nie wiedziały, że same stwarzają problemy, bo to nie prawda. Gdy weszliśmy do hotelu od razu powiedziano nam gdzie mamy się udać i podano kartę do pokoju. Jedna wystarczała dwóm osobom, przecież nie zamierzałyśmy się rozdzielać. Poszłyśmy tam gdzie nas pokierowano, za nami dwóch panów wnosiło nasze walizki. Naprawdę dziwnie się czułam, kiedy ktoś niósł za mnie bagaże. Nie byłam do tego przyzwyczajona i miałam wrażenie jakbym kogoś wykorzystywała. Taa... Funkcja „wrażliwa i pomocna Vicki” włączona.

**
 Kiedy rozpakowałam walizki i wzięłam prysznic, nadeszła kolej Ali. Nasz pokój był niesamowity i zapewne niesamowicie drogi. Byłam wdzięczna chłopakom, szczególnie Malikowi za to, że tak jakby go ufundowali, ale w tamtym momencie czułam się źle, myśląc że za nas zapłacili. Z pewnością dużo ich to kosztowało. Po tej całej sytuacji z Zaynem poczułam się jeszcze dziwniej, wiedząc że to jego sława i bogactwo spowodowały, że byłam w Nowym Jorku, w hotelu, na dodatek za nic nie musiałam płacić. Każdy by się cieszył z takiej okazji, ale nie ja. Nie lubiłam i nie lubię wykorzystywać ludzi. Tak zostanie. Wciąż byłam ciekawa czy Zayn był zły. W tej sytuacji nawet nie byłam pewna kto powinien się czuć urażony i czy w ogóle powinien. Postanowiłam, że pójdę do pokoju chłopaków i z nim pogadam.
 - Ali! - krzyknęłam chcąc, aby przyjaciółka mnie usłyszała. - Gdzie chłopcy mają pokój?!
 - 103! - odkrzyknęła,przez co uśmiechnęła się lekko i wyszłam z pokoju.
 Nie wiedziałam skąd Alice miała takie informacje, ale kogo to obchodzi. Weszłam do windy i wjechałam kilka piątej w górę. Po chwili znalazłam się na jakimś piętrze, nawet nie byłam pewna czy to właśnie na nim był pokój chłopaków. Przeszłam przez cały korytarz i niestety nie znalazłam drzwi z numerem 103. Ponownie weszłam do windy i zjechałam piętro niżej, będąc prawie pewna, że to właśnie tam są chłopcy. Nie pomyliłam się. Pokój, a właściwie apartament sto trzy znajduje  się pośrodku korytarza. W ogóle nie miałam pojęcia co mam powiedzieć Zaynowi. Przeprosić go? Tylko co ja złego zrobiłam? Okej, postanowiłam improwizować. Zapukałam trzy razy i moim oczom ukazał się Niall. Uśmiechnął się, na co niepewnie odpowiedziałam i gestem ręki zaprosił do środka. Rozejrzałam się po salonie, w którym właśnie się znajdowałam. Był większy, bardziej przestronny i staranniej udekorowany niż mój i Ali. Nie zdziwiłam się, to przecież oni byli gwiazdami i to oni ufundowali nam tą wycieczkę. To było normalne, tak sądzę.
 - Gdzie jest Zayn? - zapytałam cicho, wciąż rozglądając się po pomieszczeniu.
 - Pójdę po niego.
 W momencie, w którym Niall wyszedł z salonu, zobaczyłam wchodzących do niego Liama i Louisa.
 - Hej Vicki - przywitali mnie równo z uśmiechami na twarzach, Louis mi pomachał i usiedli na kanapie włączając Fifę.
 Czekałam jeszcze chwilę, aż zobaczyłam Nialla siadającego na kanapie i Zayna opierającego się o framugę drzwi jakiegoś pokoju czy łazienki. Nie wiedziałam co zrobić, bo naprawdę trudno jest rozmawiać z chłopakiem, kiedy nawet nie wiesz co chcesz mu powiedzieć. Mam świadomość, że zawsze robiłam ze zwykłych spraw wielkie halo, wtedy też na pozór zwykła sprzeczka, która nawet tak nie brzmiała. Ja tylko powiedziałam prawdę, to nawet nie było nic obraźliwego, ale wiedziałam też, że Malik się zdenerwował. Nie chciałam, żeby poczuł, że uważam go za rozkapryszoną gwiazdkę, czy pustego bogacza. Dlatego ta sprawa była ważniejsza. Wiem jak to jest czuć się niedowartościowanym. W życiu każdego człowieka pojawia się osoba, która powoduje, że ktoś czuje się gorszy od innych. Też tak miałam. Pewna osoba skrzywdziła mnie, tym samym uświadamiając mi, że nie byłam dla niej wystarczająca. Wtedy zastanawiałam się czego mi brakowało, co było ze mną nie tak. Chodzi mi o to, że skoro zawiodłam się na takiej osobie, przez którą potem szukałam własnych wartości, to znaczy, ze takie osoby nie są fajne. Bo skrzywdzić to jedno, ale pozwolić innej osobie zwątpić w siebie to drugie. Właśnie dlatego nienawidzę takich osób i nie miałam zamiaru taka być, szczególnie wobec Zayna. Miał wystarczająco hejterów, przez których wątpił, nie potrzebował też dodatkowych powodów od bliskich. Tak, mam na myśli mnie.
 Podeszłam do niego i lekko szarpnęłam nadgarstek wchodząc do pomieszczenia, dając mu znak aby wszedł za mną. Okazało się, że to była łazienka. Bardzo duża, jak na hotel, łazienka.
 - Potrzebujesz czegoś? - zapytał nagle Malik, kiedy ja rejestrowałam wzrokiem pomieszczenie. Od razu odwróciłam się w stronę chłopaka.
 - Nie? - to zabrzmiało jak pytanie, nie stwierdzenie, ale właśnie tak miało zabrzmieć.
 Nie wiedziałam co mam powiedzieć, no bo niby nic złego nie zrobiłam, ale... Eh. Chłopak zaśmiał się i tym samym spowodował jeszcze bardziej zmieszany wyraz mojej twarzy.
 - Vicki, jeśli chodzi ci o to w samolocie to naprawdę się nie gniewam. Raczej ty powinnaś, bo miałaś całkowitą rację.
 Okej, tego się nie spodziewałam. Znał mnie za dobrze, bo wystarczyło, że zobaczył moją twarz i od razu wiedział o co chodziło. To dobrze.
 - Miałam?
 - Tak, zapomnijmy o tym. Przez cały czas wmawiałaś sobie, że jestem na ciebie zły? Naprawdę myślałaś, że obrażę się po czymś takim? - zaśmiał się.
 Tak.
 - Nieważne - powiedział, kiedy ja się nie odezwałam. - Nie powinniśmy kłócić się o takie rzeczy. Chciałbym ci coś dzisiaj powiedzieć, więc możemy pójść pozwiedzać miasto albo do jakiejś restauracji, czy coś - podrapał się w kark, zupełnie jakby był zakłopotany. Chyba naprawdę był, a ja nie wiedziałam czego mam się spodziewać.
 - Zayn, jesteś zdenerwowany? - zaśmiałam się, chcąc mu pomóc i rozładować napięcie. Efekt był inny niż oczekiwałam. - Chwileczkę... czy to jakby randka? - uśmiechnęłam się szeroko, wiedząc że Zayn jeszcze bardziej się zmiesza. Dopiero kiedy się nie odezwał zrozumiałam sens pytania, które zadałam. Cofnęłam się w zdziwieniu, opierając o umywalkę. On mnie zaprosił na randkę!

                                                                           ~⁂~
 Ale długo mnie nie było :o przepraszam, bo najpierw poprawki, wycieczka kilkudniowa, potem jak się okazało trudno jest pisać rozdziały, kiedy nie ma się pojęcia co w nich ma być. No więc Zayn zaprosił Vicki na randkę, czekaliście na to. Jak myślicie, co się wydarzy? Do następnego,
buziaki x

3 komentarze:

  1. Omg on ją zaprosił na randkę. Nie wierzę. Tylo niech ona go nie odpycha. Czekam nakolejny @JustinePayne81

    OdpowiedzUsuń
  2. OMG ! Oglaszam iz narodzil sie geniusz ! Jestes cudowna w tym co robisz naprawde masz talent :* nie marnuj go tylk pisz tak dalej :) naprawde warto czekac na kolejne. Co do rozdzialu jejkuu zayn zaprosil ja na randke awww <3 nie chce nic mowic ale boje sie ze to wszystko zepsuje matka Vicki :c ale trzeba poczekac moze akurat bd dobrze :) czekam nn i pozdrawiam :p


    http://hugmekissmelovememarryme.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń